Wspólnota Serbołużyczan w Niemczech oczekuje, że nasi dyplomaci przekonają Berlin do zwiększenia funduszy na utrzymanie ich instytucji kulturalnych. 

Serbołużyczanie ślą dramatyczne apele: "Pomóżcie. Zróbcie coś dla nas. Nasza kultura ginie. Wymieramy. Słowianie powinni sobie pomagać". Prośbę o moralne wsparcie skierowali do ambasady polskiej w Berlinie, a także kilku innych.

- Polska finansuje niemiecką mniejszość narodową, ma więc moralne prawo upomnieć się o mniejszość słowiańską w Niemczech - mówi Jan Nuck, przewodniczący Domowiny, Związku Serbołużyczan. Wierzy, że dyskretna dyplomacja wpłynie na zmianę stanowiska niemieckich władz i skłoni je do zwiększenia funduszy na potrzeby serbołużyckich instytucji kulturalnych.

- Jedynym sposobem na zachowanie naszej tożsamości jest pielęgnowanie kultury, tradycji, zwyczajów i języka. Na to potrzeba pieniędzy, a my dostajemy ich coraz mniej - skarży się Benedikt Dyrlich, szef stowarzyszenia serbołużyckich artystów. Jedna po drugiej zamykane są szkoły, brak środków na programy kulturalne.

Serbołużyczanie oceniają swoje potrzeby na 16 mln euro rocznie, władze oferują im o kilka milionów mniej. Tyle, ile wynosi roczna dotacja do każdego z berlińskich teatrów. A Serbołużyczan jest 60 tysięcy. Dwie trzecie mieszka w Saksonii, reszta w Brandenburgii. Na obu tych landach i rządzie federalnym spoczywa ustawowy obowiązek utrzymywania przy życiu serbołużyckich instytucji kulturalnych. - Trudno powiedzieć, czy ciągłe cięcia finansowe są wynikiem bezduszności urzędników czy świadomym działaniem skierowanym przeciwko naszej tożsamości narodowej - mówi Nuck. Przywódcy Serbołużyczan zwracają uwagę, że ich naród w swej 1400-letniej historii miał już do czynienia z szowinistycznymi zakazami, był dyskryminowany w czasach narodowego socjalizmu, a w NRD wywalczył przywileje, które chciałby nadal zachować. - To naród świadomy swej odrębności, w większości głęboko katolicki, którego rytm życia związany jest szczególnie mocno z kalendarzem kościelnym - mówi polski ksiądz Tomasz Dawidowski, proboszcz parafii w Wotrow, saksońskiej wiosce. Wielu jej mieszkańców uczestniczyło w niedzielnych procesjach konnych, obwieszczając modlitwą i śpiewem zmartwychwstanie Chrystusa. To jedna z unikalnych tradycji Serbołużyczan. Pielęgnują ją z wielką determinacją. Ale ich kultura podlega bezustannej erozji.

- Coraz więcej jest małżeństw mieszanych. W ich domach szybko ginie język, a wraz z nim poczucie przynależności do mniejszości narodowej - mówi ksiądz Tomasz. Władze zamykają szkoły serbołużyckie, bo brak dzieci posługujących się tym językiem. Serbołużyczanie nie twierdzą, że są dyskryminowani. Domagają się jedynie respektowania przyznanych im praw. W ich obronę zaangażował się kilka lat temu Sylwester Chruszcz, europoseł z Ligi Polskich Rodzin. Założył nawet biuro w Budziszynie, ale nie miał dobrych stosunków z organizacjami Serbołużyczan. - Mieliśmy zastrzeżenia do jego ugrupowania - przyznają przywódcy Serbołużyczan.

Związek Serbołużyczan www.domowina.sorben.com
Piotr Jendroszczyk

1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος