Tomasz Bernacki

Przełom roku w każdej kulturze obfituje w bogactwo świąt, zwyczajów i specyficznych tradycji. Współcześni mieszkańcy Lubania pochodzą z bardzo wielu stron dawnej Polski, a nie tylko bo i z wielu innych części Europy (Bośnia, Bukowina itd.), skąd przynieśli wiele tradycji bożonarodzeniowych i noworocznych. Przy okazji końca roku uznałem, iż warto przedstawić czytelnikom tradycje świąteczne niegdyś mieszkającego w naszych okolicach małego narodu słowiańskiego - Serbów łużyckich. Tradycje te mają charakter synkretyczny, to znaczy iż mieszają się w nich zarówno zwyczaje chrześcijańskie, jak zwyczaje wcześniejsze, pogańskie. Niestety, podobnie jak i w Polsce, niegdyś bogate i barwne tradycje zanikają także i wśród Serbów, na co dodatkowo ma wpływ postępująca, celowa germanizacja "przedmurza" Słowiańszczyzny. Wiele z niżej opisanych zwyczajów można już tylko zaobserwować w niektórych wsiach na północ od Budziszyna lub na Dolnych Łużycach, zwłaszcza na sprewjańskich Błotach.

Zwyczaje wigilijno-noworoczne nie były jednolite na całych Łużycach, co wynikało z bardzo wielu czynników. Wśród nich można wymienić choćby różnice religijne - północ (Dolne Łużyce) ewangelicka, południe (Górne Łużyce) katolickie, historyczne (północ - plemię Łużyczan, południe - Milczanie), różnorodność krajobrazowa - południe - góry i pogórze, północ - bagna, lasy, łąki. Pomimo to, podobnie jak i wśród Polaków, okres pomiędzy Bożym Narodzeniem a Trzema Królami stanowi bardzo uroczysty i świąteczny czas. Oprócz uniwersalnych tradycji chrześcijańskich wśród Serbów na ten okres nakłada się dodatkowo pewien mistycyzm i tajemnica - był to czas wróżb, zaklęć, prób odczytania przyszłości. 
Boże Narodzenie na Górnych Łużycach określane jest mianem Hody, na Dolnych - Gódy, dodatkowo łącznie z innymi wielkimi świętami (Wielkanoc, Zielone Świątki) mówi się także róčne časy, co ma ponoć być określeniem jeszcze pogańskim i świadectwem wyparcia (lub raczej wchłonięcia) przez chrześcijaństwo wcześniejszych obrzędów.

Pewne uroczystości zaczynały się jeszcze przed Bożym Narodzeniem, jak choćby zwyczaj, który miał miejsce wieczorem dzień wcześniej. Zwyczaj ten określany jest mianem dapolwak lub dołamowak, a był związany z tradycjami przędzalniczymi (święto prządek - přaza). Otóż zgodnie z tą tradycją, ostatniej, spóźnionej na zabawę prządce palono kądziel lub łamano prześlicę (stąd nazwa tej zabawy). Prządka mogła jednak się wykupić fundując innym młodym prządkom wódkę oraz chleb z serem na zakąskę. W tym momencie do izby wpadali chłopcy z jednym na czele, który udawał jeźdźca na drewnianym koniu zrobionym z wieszaka na ubranie. W zamian za jego wygłupy dziewczyny lub też i "jeździec" częstowali się nawzajem piwem i wódką.

Natomiast w poprzedzającym Boże narodzenie adwencie po wsi chodziły dzieci jako tzw. boże dzěco z rumprichtem, czym symbolizowały anioła i diabła. Za boże dzěco przebierała się dziewczyna (dawniej prządka), która wkładała męską koszulę ozdobioną wstążkami, czepkiem z zielonym wiankiem i przykrywała się zawojem. Natomiast za rumprichta, symbolizującego diabła, przebierał się chłopak ubrany w kożuch, odwrócony na zewnątrz futrem. Wchodząc do chaty pytano się więc dzieci czy były grzeczne - jeśli tak, wówczas boże dzeco kazało odmówić modlitwę i w nagrodę ofiarowywało podarek, jeśli dziecko było niegrzeczne - wówczas straszył je rumpricht.

Podobnie jak i wśród Polaków wigilia jest dniem postnym. Wigilia zwana jest na Górnych Łużycach - Szczodrym Wieczorem, a na Dolnych - Gwiazdką, a noc po niej - bożą nocą (ma ona magiczną moc - wówczas kwitnie paproć, zwierzęta mówią ludzkim głosem). Podobnie jak i u nas, tak wśród Serbów istnieje magiczna liczba potraw. Na Łużycach jest ich dziewięć, a właściwie raczej można mówić o dziewięciu składnikach, które muszą się znaleźć w potrawach i to niekoniecznie postnych. Ich podanie odbywa się oczywiście 24 grudnia na wieczornej uczcie, zwanej Patorżica lub Swačina, czyli wieczerzy. Wśród tych składników znajdują się - wieprzowina (!), proso, woda, sól, marchew, cebula, rzepa, mąka pszenna, rodzynki. Jak więc widać były to proste, ubogie składniki, podobnie jak i ubodzy byli Serbowie w stosunku do swych niemieckich sąsiadów. Na Boże Narodzenie wypieka się także specjalne pieczywo - woreški, ciasto na nie wyrabia się z mąki, anyżu, tartej marchwi i syropu. Takie ciasto krojone było w kostki i wypiekane na blasze. Pieczywo to było później rozdawane w święto prządek (wórješkowy wjačor) po Nowym Roku (2 stycznia). Wypiekane są także podłużne chleby z rowkiem - hodowne kołački lub hodowne wosuški (na Górnych Ł.) i mazańce na Dolnych Łużycach. Częścią pieczywa karmiono zwierzęta domowe, zwłaszcza bydło, a robiono to każdego poranka podczas tych świąt. Część wigilijnych potraw rzucano także w kąt izby dla domowych duchów i dusz zmarłych, w miejscach tych mieszkały domowe lutki (nie mylić z polskimi ludkami!), kubołčiki, żmije. Również w ten wieczór odprawia się wróżby, przepowiadając np. zamążpójście czy obfitość plonów przyszłorocznych, a obserwowanie kolejnych 12 dni po Bożym Narodzeniu miało pokazać pogodę na kolejne 12 miesięcy nowego roku.

Nowy Rok czyli Nowe Ljeto u Serbów był równie ważnym momentem i jest chyba równie bogaty w tradycje ludowe jak wśród Polaków. Na Nowy Rok oraz święto Trzech Króli wypieka się z mąki pszennej specjalne figurki tzw. nowe ljetka (nowolatki) oraz tsjódraki (trojaczki). Figurki noworoczne wyobrażają różne zwierzęta, zwłaszcza domowe jak krowy, konie, świnie, kaczki, gęsi. Figurki te otrzymują najpierw dzieci i to one rozdają je dalej (czyżby wiara w niewinność, czystość, anielskość dzieci ?). Ciasteczka te mają znaczenie wróżebne, życzeniowe - mają dać szczęście, zdrowie, pomyślność. Dzieci dają je swoim rodzicom chrzestnym, którzy w zamian obdarowują dzieci podarkami. Niegdyś powszechnie, teraz tylko na wsi, figurki te dawano do zjedzenia zwierzętom domowym (robili to rodzice chrzestni lub same dzieci). Natomiast młode dziewczęta ciasteczka posyłały swym wybrańcom serca. Z czasem zwyczaj ten powoli się przeobrażał i współcześnie figurki (już o różnych kształtach) rozdawane są w Nowy Rok na szczęście przyjaciołom, znajomym. Natomiast figurki na Trzech Króli miały kształt gwiazdy o trzech rogach.

Kolejną noworoczną tradycją jest podawanie na stół potraw pęczniejących, a więc zawierających groch, fasolę, ryż, bób. Jest to symbol - życzenie, aby kolejny rok przyniósł powiększenie się majątku, bogactwo.

W Nowy Rok niegdyś powszechnie zbierali się mężczyźni i wspólnie szli przez wieś - śpiewając chorały i stając przed domostwami życząc gospodarzom szczęścia. W zamian sami dostawali takie błogosławieństwo, a przy okazji do wypicia szklanicę wódki. Zwyczaj ten niestety zanika, podobnie jak zaniknął jeszcze na początku XX wieku zwyczaj przebierania się za mędrców i chodzenia tak po wsi na Trzech Króli.

Początek nowego roku to także okres rozliczenia ubiegłego. Niegdyś mężczyźni we wtorek po Trzech Królach zbierali się na spotkanie, na którym podsumowywali dokonania i porażki ubiegłego roku, wyciągając także wnioski na rok następny. Przy tej okazji, bez żadnych uprzedzeń i bojaźni, można było wygarnąć innym sąsiadom zarzuty, sądy przeciw nim, za wyrządzoną krzywdę osobistą. Po tak niemiłych rozliczeniach, wieczorem Serbowie spotykali się w karczmie, gdzie wspólnie ze swymi żonami przygotowywali drjebjenjo - piwną polewkę z chlebem, a potem wspólnie tańcowali. W tym miejscu pragnę dodać, iż Serbowie łużyccy słynęli i w niektórych wsiach słyną do dziś, z wyrobu piwa miodowego (na zaprawie miodowej), które ma ciemny kolor, silny smak i jest bardzo mocne (polecam wszystkim pełnoletnim !!!).

Kolejną tradycją, zarówno bożonarodzeniową jak i noworoczną, jest wyprowadzanie "starego" a wprowadzanie "nowego", co oczywiście symbolizuje nadejście nowego roku. Obrzęd ten przeprowadzały kobiety (niegdyś prządki). Jest to tradycja bardzo stara, wywodząca się z pogańskich tradycji i odbiciem dawnej wiary w Swaroga czy Jarowita. Od tego momentu na wsiach zaczynały się procesje poprzebieranych za zwierzęta młodzieńców (tzw. kołbasnicy). Przebierano się głównie za niedźwiedzie, konie, bociany. Grupy "kolędników", zwane na Łużycach campor, chodziły po wsi, grając i śpiewając, zbierając jedzenie i pieniądze, za które wieczorem zapraszali do karczmy dziewczęta na zabawę. Czasem takie procesje tworzyły także dzieci, one jednakże chodziły z długimi gałązkami przyozdobionymi wstążkami.

Ostatnim świętem, jakie wiąże się z początkiem roku jest ptasie wesele. Zwyczaj ten ma miejsce 25 stycznia, kiedy to również wyrabiane są figurki z ciasta podobne do tych z okresu bożonarodzeniowego. Jednakże figurki te, w kształcie ptaszków, kładzione są na oknie lub przed drzwiami - dla ptaków. W zamian za to ptaki zostawiają dzieciom podarki ze swojego wesela. Zwyczaj ten również wywodzi się z czasów pogańskich i ma związek z próbą kontaktu ze zmarłymi, gdyż wśród Słowian ptaki (w Polsce np. jaskółka) wyobrażają dusze zmarłych.

Jak wyżej wspomniałem, wiele tradycji Serbów łużyckich już zanika. Pomimo pięknych haseł, wypisywanych na billboardach "zjednoczonej" Europy, następuje stopniowa homogenizacja kultur, zwłaszcza narodów, które przez wieki nie mogą wywalczyć własnej państwowości. Jednakże istnieje szansa na zachowanie przynajmniej części zwyczajów serbskich poprzez włączenie ich do współczesnej kultury Łużyc. Zachęcają do tego sami Serbowie, może więc w Lubaniu, na wschodniej rubieży Łużyc ożywić niektóre z tych pięknych tradycji, choćby na zajęciach szkolnych. I póki jeszcze żyje po stronie niemieckiej 60 tysięcy Serbów zachęcam do wybrania się w tym okresie na turystyczne wycieczki po Łużycach, zwłaszcza do niewielkich wsi na północ od Budziszyna, gdzie można jeszcze natknąć się na niektóre obrzędy.

1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος