„Polska uchodziła za zdecydowanie najbardziej otwarty, jak na ówczesne warunki najbardziej swobodny i najbardziej rozdyskutowany kraj obozu socjalistycznego. To dlatego tak silnie rozwinęła się tam równoległa kultura alternatywna i opozycyjna.”

Dr. Wolfgang Kröplin, Lipsk (2019)

Benedikt Dyrlich urodził się 21 kwietnia 1950 roku w miejscowości Neudörfel/Nowa Wjeska koło Kamenz/Kamjenc na Górnych Łużycach jako drugie z sześciorga dzieci małorolnego chłopa, stolarza i snycerza Jakuba Dyrlicha (Dürlicha). Jego matka, która na co dzień zwykła była nosić strój ludowy katolickich Łużyczan, zmarła w 1967 roku, kiedy Benedikt Dyrlich miał 16 lat. W latach 1956-1964 przyszły poeta uczęszczał do serbołużyckiej szkoły podstawowej w niedalekim Räckelwitz/Worklecy. Będąc w ósmej klasie wraz ze szkolną drużyną zdobył tytuł kolarskiego mistrza NRD1. Po nawiązaniu korespondencyjnych kontaktów pomiędzy uczniami ze wschodnich Niemiec i Polski w 1964 roku po raz pierwszy odwiedził kraj wschodniego sąsiada. Odniósł wtedy wrażenie, że ze względu na jego słowiańskie pochodzenie darzy się go tam szczególną sympatią:

„Moje wyjazdy do Polski rozpoczęły się, gdy miałem 14 lat. Wtedy też zacząłem się uczyć polskiego. Pierwsza podróż zawiodła mnie do Warszawy, gdzie miałem koleżankę o imieniu Grażyna, z którą korespondowałem. Mieszkałem wówczas u niej w domu. […]  To w Warszawie obudziło się we mnie uczucie dumy z faktu, że moim językiem jest serbołużycki. Uczucie to nigdy potem już mnie nie opuściło. Wręcz przeciwnie: każda kolejna podróż do Polski powodowała jego wzmocnienie.”2

Od jesieni 1964 roku Dyrlich był wychowankiem Biskupiego Proseminarium w Schöneiche koło Berlina, gdzie zdobył tzw. maturę kościelną. W latach 1968-1970 przez pięć semestrów studiował teologię katolicką w Erfurcie, zdając przy tym pierwszy egzamin główny. Po przerwaniu studiów pracował jako pielęgniarz w Karl-Marx-Stadt (dziś ponownie Chemnitz), gdzie po ukończeniu kursów wieczorowych na uniwersytecie ludowym w 1972 roku zdał „państwową” maturę. Rok później ożenił się z serbołużycką nauczycielką i dziennikarką Moniką Rozowskec (w wersji niemieckiej:  Rozowski). Para doczekała się dwóch synów. Do 1975 roku Dyrlich pracował jako specjalista ds. dramaturgii w Niemiecko-Serbołużyckim Teatrze Ludowym w Budziszynie, a w latach 1975-1980 studiował w Lipsku teatrologię. Później otrzymał posadę dramaturga jedynej dwujęzycznej sceny w NRD, następnie był równolegle reżyserem i kierownikiem zespolonego serbołużyckiego teatru dziecięcego i młodzieżowego (do 1990 roku).

Pierwszym wierszem Dyrlicha była pieśń Maryjna opublikowana w 1967 roku w serbołużyckim tygodniku wyznaniowym „Katolski Posoł”. Od 1968 roku młody poeta był członkiem prowadzonego swego czasu przez Kito Lorenca koła młodych autorów, które istniało w ramach Grupy Roboczej Pisarzy Serbołużyckich działającej przy Związku Pisarzy Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Pierwszy tom wierszy autora Zelene hubki (Zielone pocałunki) ukazał się w 1975 roku w wydawnictwie Domowina w Budziszynie (Ludowe nakładnistwo Domowina Budyšin). W 1977 roku Dyrlich znalazł się w ważnej antologii młodych poetów serbołużyckich pt. Kusk wuznaća (Cząstka wyznania), której sam był wydawcą. Powstałe w tamtym okresie krótkie, pozbawione rymów wiersze były wyrazem trudu poznawania świata i nazywania otaczających człowieka zdarzeń w niejednoznaczny sposób. W tamtym okresie Dyrlich zaczął tworzyć w dwóch językach: po  łużycku i niemiecku. Drugi tom wierszy zatytułowany Třeće wóčko (Trzecie oko; 1978) był stylistyczną kontynuacją premierowej publikacji. Natomiast w niewielkim wyborze wierszy miłosnych pt.  Nocakowanje  (Nocne uniesienie;  1980)  dominowała radość z oryginalnych rozwiązań językowych i ze śmiałych porównań. W  1980  i  w 1988 roku we wschodnioberlińskim wydawnictwie Aufbau ukazały się dwa pierwsze niemieckojęzyczne wydania liryki autora, które przyniosły mu ogólnokrajową popularność.

W połowie lat 80. Benedikt Dyrlich z pełną świadomością podążył śladem swoich sławnych poprzedników, którzy uznali, że ich najwyższym celem jest budzenie i utrwalanie serbołużyckiej świadomości narodowej. Podobnie jak Jakub Bart-Ćišinski, Handrij Zejler, Jan Skala czy Jurij Chěžka także Dyrlich postanowił służyć własnemu narodowi sugestywną mocą współczesnej poezji, ponieważ zdolności samozachowawcze Serbołużyczan słabły zarówno pod naporem wymuszonej, jak i „naturalnej” germanizacji. Podtytuł czwartego zbioru wierszy wydanych w języku serbołużyckim W paslach (W pułapce; 1986) zwracał uwagę na zawarte w nim innowacje (Basnje a lyriska proza, Wiersze i proza liryczna). Tomem tym dobiegający 40 roku życia Dyrlich zyskał nowy gatunek, który zwiększył jego możliwości ekspresji. Refleksje poetyckie zostały tu bowiem rozciągnięte na procesy historyczne, aby na nowo snuć rozważania o różnicach społecznych, narodowych, politycznych i kulturowych a także o konfliktach łużycko-niemieckich oraz zagrożeniach, na jakie narażony jest człowiek w istnieniu i w czasie. Można było odnieść wrażenie, że autor jednym krokiem przeszedł od obserwacji do czynu. W prozie Dyrlicha dominowały przestrogi, nawoływania, apele – jednym słowem tendencje publicystyczne i eseistyczne. Ponadto Dyrlich, jako Serbołużyczanin żyjący w Niemieckiej Republice Demokratycznej, wciąż poszukiwał własnej tożsamości. Początkowo jego stosunek do historii, folkloru i mitologii był ambiwalentny. W socjalistycznej szkole politechnicznej temu tradycyjnie wychowanemu katolikowi i ministrantowi z wielką mocą wpajano, że publiczne kultywowanie tradycji ogranicza się do malowania pisanek, wspominek o paleniu czarownic, śpiewania tradycyjnych pieśni i opowiadania bajek oraz legend, między innymi o czarnoksiężniku Krabacie. Nota bene to właśnie legendy osadzone w najbliższym otoczeniu kulturowym autora stworzyły grunt dla literackich metafor o uniwersalnym znaczeniu. Do tej pory ukazało się prawie 20 wydań wierszy poety, większość w języku górnołużyckim, część po niemiecku. Liryka poety publikowana była także w języku polskim, czeskim, słowackim, serbskim, rosyjskim i ukraińskim.  

Jak dowodzą wczesne teksty liryczne Benedikt Dyrlich zawsze kierował się potrzebą artystycznego wyjścia poza ramy codzienności. Nagłe zwroty w jego biografii związane były z wielowarstwowymi doświadczeniami osadzonymi z najróżniejszych obszarach rzeczywistości. Interesowały go więc między innymi skrajne kontrasty pomiędzy rolniczą wsią górnołużycką a wielkimi miastami niemieckimi (Berlinem, później Lipskiem), a także między tradycyjną bliskością natury a rosnącą kulturową alienacją. Pewne zasady formalne poeta zaczerpnął od klasyków literatury niemieckiej i światowej, a także od niektórych polskich twórców.  Mimo to tłumaczenie jego twórczości na polski jest przedsięwzięciem nad wyraz trudnym, co potwierdziło niedawno kompetentne źródło:

„Próba przełożenia utworów Dyrlicha na język polski jest niezwykle żmudną pracą, wymaga bowiem od tłumacza nie tylko odwagi zmierzenia się z ich skomplikowanym tworzywem językowym i rytmiczną strukturą, z wielością kontekstów i odniesień do łużyckiej literatury, w tym do łużyckiej baśni, ale i zrozumienia jego poetyckiego credo, zgodnie z którym sztukę poetycką, podobnie jak i Bart-Ćišinski, łączy z wyzwaniami czasu i zaangażowaniem społecznym.”3

Mimo tych trudności w 1978 roku ukazało się w Warszawie polskie tłumaczenie wierszy Dyrlicha zatytułowane, tak samo jak jego drugi serbołużycki tomik, Trzecie oko.

„Dla nas młodych był to znak, że nie należy obawiać się poszukiwania w twórczości poetyckiej własnej drogi. Zainteresowanie naszą liryką w Polsce spowodowało, iż zaczęto nas doceniać także  w NRD.”4  

Poza Dyrlichem zaciekawienie w kraju wschodniego sąsiada budziła także twórczość innych serbołużyckich autorów. 

Równocześnie na Łużycach rosło zainteresowanie poezją zaprzyjaźnionego narodu słowiańskiego, tym bardziej że między innymi ze względu na polską historię, kulturę i mentalność była ona wysoko oceniana także w innych krajach. W Dyrlichu to zainteresowanie obudziło się najwyraźniej już podczas kolejnego prywatnego wyjazdu we wrześniu 1969 roku. Do owego przeżycia odniósł się w komentarzu do pierwszego wydania wiersza napisanego wyłącznie w języku serbołużyckim, zatytułowanego Pod Wawelskej katedralu (Pod katedrą wawelską). Został on opublikowany w grudniu 1970 roku w budziszyńskim czasopiśmie kulturalnym  „Rozhlad“:

Pod zemju                  Běh skutkow           Nowy je swět.
na městnje                  zběhnył je čas    
žiweje zašłosće               a zličił sej                Swět je so
su wumjetali                   nadawk:                  změnił a
mokry pěsk                     před kašćomaj         do wozbožaceho měra
a z kamjenjemi               dawneju mužow      ryje so
wutwarili                        skupina ludźi           čłowjeska wěrnosć
šerjatu jamu.                   je pokornje              a železne pismiki
Nad njej                          womjelkła               na nahłej płoninje
so zběha                          (po boku                  kazajo rěča ...
hoberski twar:                  błyšći so
Stare su časy.                  posměwk
                                       młodeje holcy):

W krótkim tekście towarzyszącym autor stwierdził, że o wiele lepiej rozumie Polaków, od kiedy wraz z kilkoma innymi młodymi ludźmi stanął w krypcie katedry krakowskiej przed trumnami Adama Mickiewicza i Juliusza Słowackiego:

„Tam zostały mi wyjaśnione niektóre dotąd nierozwiązane kwestie i rozwiane pewne wątpliwości, także w odniesieniu do naszego losu i naszej przyszłości”5

W tekście wprowadzającym do drugiego rozdziału pierwszego tomu swojej autobiografii dokumentalnej (napisanej jesienią 2018 roku) Dyrlich w bardzo jasnych słowach wyjaśnił, jak postrzegał różnice polityczne i kulturowe między NRD a innymi krajami ówczesnego bloku wschodniego.

„Podczas moich podróży do Polski i na Węgry doświadczyłem innego socjalizmu niż ten, który znałem z NRD. W obu tych krajach wygłaszanie własnych opinii było od dawna nie tylko dozwolone, ale nawet pożądane. Dotyczyło to zarówno sfery publicznej, jak i teatru oraz mediów. Dyskusje o literaturze, muzyce, malarstwie, filmie i teatrze były dzięki temu bardziej "kolorowe", bardziej ambitne, bardziej szalone niż u nas. Poeci tacy jak Bolesław Lubosz, Bohdan Urbankowski, Andrzej Szuba w Polsce czy Valeria Koch na Węgrzech byli bardziej świadomi kulturowo i historycznie a jednocześnie bardziej krytyczni niż my, autorzy  z "Sorbenlandu". O sprawach politycznych i kryteriach estetycznych dyskutowano bardziej otwarcie i 'we wszystkich kierunkach'. Zrobiło to na mnie wrażenie i wyostrzyło moje własne krytyczne spojrzenie doprowadzając do bardziej zdecydowanego odwrócenia się od 'dogmatów socjalizmu', które w NRD uważano za niepodważalne.”6

Z jego notatek wynika, że to przede wszystkim grupa robocza pisarzy serbołużyckich, kierowana w latach 70. głównie przez Jurija Kocha, w konkretny i konsekwentny sposób wspierała sympatie Dyrlicha do polskiej literatury i sztuki.

W połowie kwietnia 1974 roku, tuż po Świętach Wielkanocnych, poeta, zatrudniony wówczas w Teatrze Niemiecko-Serbołużyckim, wyjechał na dwutygodniowy pobyt studyjny do Warszawy i Krakowa, który zawdzięczał literackiej grupie roboczej. Gdy przybył na warszawskie lotnisko Okęcie, powitała go tam kierownik wydziału kontaktów z zagranicą niepodzielonego jeszcze wówczas Związku Literatów Polskich, Irena Karużas. Nie bez zdumienia stwierdziła: „Jest pan pierwszym gościem z NRD, który porozumiewa się ze mną w moim ojczystym języku."7

Dyrlich przez pierwszy tydzień mieszkał w Hotelu Europejskim w Warszawie. W ciągu dnia czytywał nowe wiersze w bibliotece Domu Literatury na Placu Zamkowym, wieczorami chodził na przedstawienia do licznych teatrów odbudowanej stolicy Polski. Lecz jeszcze więcej wrażeń przyniósł mu drugi tydzień pobytu, który spędził w Krakowie. W tamtejszym Teatrze Starym miał okazję zobaczyć spektakl „Dziady” Adama Mickiewicza w reżyserii  Konrada Swinarskiego, którego pierwsze sceny przestawione zostały we foyer teatru. Niezwykła przygoda przydarzyła się poecie 7 października 1974 roku. Podczas dwudniowej wycieczki z Budziszyna do Wrocławia, podróżując wraz z żoną Moniką pociągiem, poznał bowiem „Teatr Laboratorium” Jerzego Grotowskiego. (Od początku 1972 roku obywatele Polski i NRD mogli odwiedzać swe kraje bez paszportów i wiz). Dyrlichowie mieli dzięki temu okazję zobaczyć spektakl Apocalypsis cum figuris, który zrealizowany został „prawie bez scenografii i rekwizytów”, jak ze zdumieniem zauważył serbołużycki teatrolog: 

„Niemal całkiem nadzy artyści nie prezentowali gry aktorskiej, lecz wykonywali jedynie przypominające gimnastykę ruchy. Była to realizowana w wielkim skupieniu gra ciałem, w którą wpleciony został dotyk.”8    

W połowie października Dyrlich wraz z innymi członkami Koła Młodych Autorów przebywał przez trzy dni w Warszawie, aby wziąć udział w forum poetyckim „Hybrydy”. „Adwokatem naszej sprawy jest przede wszystkim poeta i filozof Bohdan Urbankowski, który skutecznie zabiega o to, by nasze wiersze były tłumaczone i publikowane w polskiej stolicy. Organizuje też spotkania z naszą poezją, odczyty i rozmowy na jej temat.”9

W okresie późnej NRD spotkania tego typu był regułą, a serbołużyccy autorzy licznie odwiedzali polskie ośrodki kulturalne i naukowe, w szczególności Warszawę, Kraków, Opole i Katowice. „Przy tej okazji mogłem przyczynić się do odświeżenia dawnych kontaktów pomiędzy serbołużyckimi pisarzami i publicystami a ich kolegami w Polsce, np. z redakcją czasopisma „Poglądy” skupioną wokół Wilhelma Szewczyka w Katowicach czy też uznanym warszawskim magazynem 'Literatura na Świecie', gdzie w 1978 roku ukazała się antologia współczesnej poezji serbołużyckiej oraz niewielki wybór moich wierszy w języku polskim.”10   

Ważną platformą umożliwiająca utrwalanie i poszerzanie związków z polskimi poetami był doroczny Festiwal Poezji Serbołużyckiej (Swjedźeń serbskeje poezije). Ów międzynarodowy festiwal, który przeważnie odbywał się w miejscowościach Górnych Łużyc, nieprzerwanie i z powodzeniem organizował w latach 1979-2019 nie kto inny jak Benedikt Dyrlich. Od 1983 roku wzięło w nim udział około 25 poetów z Polski (m.in. Ewa Mazur, Aleksander Nawrocki, Janusz Wójcik). Po roku 2000 kilka prezentacji odbyło się również w polskich miastach, np. w Zgorzelcu, Opolu i Zielonej Górze. Nie należy także zapominać, że XX Festiwal Poezji, który miał miejsce w 1998 roku, poświęcony był wielkiemu polskiemu twórcy Adamowi Mickiewiczowi w dwusetną rocznicę jego urodzin. Dyrlichowi zawsze zależało na tym, aby poezja serbołużycka była znana w Polsce, a poezja polska wśród Serbołużyczan.

Pamiętając jak szeroką działalność Dyrlich prowadził na polu polsko-serbołużyckich kontaktów literackich ilość jego tekstów poświęconych tematyce polskiej jest raczej znikoma. Kilkakrotnie publikowany był wiersz zatytułowany Gniezno (wydanie niemieckie 1986 r., serbołużyckie 1988 r.). Nawiązuje on do wizyty w katedrze archidiecezji gnieźnieńskiej, w której znajdują słynne wrota z brązu pochodzące z XII wieku. W 14 krótkich wersach o powolnym rytmie, ułożonych w cztery nierówne strofy, przywołuje on imiona Mieszka, Bolesława Chrobrego i „swjaty Wojciecha”, wielkich postaci polskiej historii. Na koniec jednak podmiot liryczny zwraca się do partnerki, na której zaufaniu („dowěra”) mu zależy.  Gniezno należy zatem umiejscowić pomiędzy poezją okolicznościową a miłosną.

Wbrew temu, co sugeruje tytuł, na tematyce polskiej nie koncentruje się napisany w 1975 roku krótki, ośmiowierszowy utwór w języku serbołużyckim zatytułowany Zapisk po čitanskim wječorku we Waršawje (Notatka po wieczorze autorskim w Warszawie). Powstały w okresie studiów teatrologicznych w Lipsku utwór zaczyna się od słów „Wiersze wychodzą na zewnątrz i / dokądś, gdzie nikt nie może ich zatrzymać”. Dzieło to odzwierciedla myśli poety szukającego uznania odbiorców. Wśród dokonanych przez Dyrlicha przekładów poetyckich na język serbołużycki oprócz autorów współczesnych znajdziemy także kilku klasyków polskiej literatury: Bolesława Leśmiana, Józefa Czechowicza, Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego i Jarosława Iwaszkiewicza. Niektóre z utworów poeta zaprezentował w esejach wydanych w swym autorskim cyklu poświęconym poezji światowej.

Dużą niespodzianką jest fakt, że od dobrych dziesięciu lat (dokładnie od 2009 roku) na rynku dostępna jest powieść polskiej autorki, która opierając się na domniemanej biografii Dyrlicha opowiada w tekście będącym fikcją literacką o autentycznych wydarzeniach z dziejów powojennych stosunków polsko-niemiecko-serbołużyckich. W książce pod metaforycznym tytułem Cień brzasku pisarka Halina Barań, zamieszkała w Bogatyni, dawnym Reichenau, konstruuje osadzony w latach sześćdziesiątych romans, którego głównymi bohaterami jest dwoje maturzystów, Sandra i Marko. Ona pochodzi z miasteczka położonego w południowo-zachodniej Polsce, on z Górnych Łużyc11. Mimo iż owocem tego (literackiego!) romansu jest dziecko, ojciec Polki nie dopuszcza do oficjalnego zalegalizowania związku młodych. Dopiero po około 30 latach Sandra spotyka ponownie swojego dawnego ukochanego, który jest już wówczas znanym serbołużyckim dziennikarzem i pisarzem. (Pewnych biograficznych podobieństw nie da się nie zauważyć). Przy okazji w realistyczny, a zarazem wielce frapujący sposób czytelnik dowiaduje się o skomplikowanej polsko-niemieckiej przeszłości terenów położonych po obu stronach Nysy Łużyckiej, w tym także o staraniach Serbołużyczan o odpowiednie finansowanie ich instytucji kulturalnych w okresie 1989/90-2008. 

Bezpośrednio po przemianach politycznych 1989 roku Benedikt Dyrlich zaangażował się w działalność na rzecz demokracji pluralistycznej na terenie Niemiec. Brał udział w obradach pozaparlamentarnego Serbskiego Zgromadzenia Ludowego (Serbska narodna zhromadźizna), a w maju 1990 r. wstąpił do Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Wydawało mu się bowiem, że walka o prawa i swobody Serbołużyczan w Saksonii i Brandenburgii przyniesie lepsze efekty, gdy zyska ona oparcie w silnej organizacji politycznej. Jesienią 1990 roku poeta został wybrany na czteroletnią kadencję do saksońskiego landtagu, gdzie pełnił funkcję pełnomocnika swej frakcji ds. polityki kulturalnej i medialnej. Jako deputowany angażował się na rzecz autochtonicznych mniejszości żyjących w Niemczech oraz ekologicznej i społecznie zrównoważonej gospodarki rynkowej. Od 1995 do 2011 roku był redaktorem naczelnym niezależnego górnołużyckiego dziennika „Serbske Nowiny”, od 1996 do 2015 roku społecznie kierował liczącym ponad 100 członków Stowarzyszeniem Artystów Serbołużyckich (Zwjazk serbskich wuměłcow). Obrażenia, jakich doznał w wyniku poważnego wypadku na rowerze w sierpniu 2009 roku, zmusiły go jednak  do rezygnacji z tej i z innych aktywności i do ograniczenia się począwszy od 2010 roku do działalności w charakterze niezależnego literata i wydawcy. 

W drugim tomie swojej autobiografii Leben im Zwiespalt (Życie w rozterce, serbołużycki oryginał: Doma we wućekach), odnoszącej się do okresu po zjednoczeniu Niemiec, Dyrlich od czasu do czasu opowiada także o swych pobytach w Polsce; na przykład o tygodniowym urlopie, który w lecie 1993 roku spędził wraz z żoną i młodszym synem u Kaszubów, i który zainspirował go do napisania „impresjonistycznego” wiersza Kartuzy – Karthaus. Po latach powstała także związana z tym tematem, napisana prozą niemieckojęzyczna refleksja historyczna Macke durch zwei Zahlen (Usterka przez dwie liczby, 2014). Poeta relacjonował ponadto krótką wizytę na Warszawskich Targach Książki w maju 1998 roku, podczas której był gościem forum polsko-serbołużyckiego zorganizowanego w klubie młodzieżowym „Anin”: „Miała tam miejsce miła rozmowa o dawnych i o wciąż pielęgnowanych kontaktach, o położeniu naszego narodu i o zagrożeniach dla niego [...]”12.

Obok takich poetów jak Gałczyński czy Szymborska młodszego o jedno pokolenie serbołużyckiego poetę zawsze fascynował także Tadeusz Różewicz. Jesienią 1995 roku doszło do niespodziewanego spotkania Dyrlicha z „najbardziej chyba znanym żyjącym polskim pisarzem”, który przyjechał do Budziszyna na niemieckojęzyczną premierę swojej sztuki Białe małżeństwo. W nieformalnej rozmowie nagranej magnetofonem, gość, w zasadzie wbrew swojej woli, wyjaśnił serbołużyckiemu dziennikarzowi swój indywidualny pogląd na historię Łużyczan:

„Wie Pan, Polacy zawsze interesowali się narodem serbołużyckim. Ze względu na język, obyczaje i osadzenie między Słowianami a Niemcami los Serbołużyczan przypomina dzieje Kaszubów. Jak to się stało, że ten niewielki naród przetrwał otoczony przez Niemców? Oczywiście dzięki językowi. [...] Jeśli Kościół przyczynia się do zachowania kultury, języka i obyczajów, jak ma to miejsce w Polsce, to jest to bardzo ważne."13 

Ogromne wrażenie zrobiło na niedoszłym teologu Dyrlichu spotkanie z papieżem-Polakiem w Berlinie pod koniec czerwca 1996 roku. Po mszy, która odbyła się pod gołym niebem, Jan Paweł II zwrócił się bowiem bezpośrednio do serbołużyckich pielgrzymów z Saksonii:

„W historii narodu serbołużyckiego czegoś takiego jeszcze nie było. Kilkuset katolickich Serbołużyczan uczestniczących we mszy i wielu dalszych oglądających ją w telewizji usłyszało, jak na zakończenie trzygodzinnego uroczystego nabożeństwa na Stadionie Olimpijskim w Berlinie, w którym uczestniczyło 90 tys. wiernych, głowa Kościoła katolickiego przemawia do nas w naszym ojczystym języku.”14

Aby móc szczegółowo informować czytelników swej gazety o wizycie papieża w stolicy Niemiec, Dyrlich, piastujący wówczas funkcję redaktora naczelnego serbołużyckiego dziennika, postarał się o dwudniową akredytację dla siebie i dla fotografa. Wcześniej poeta miał okazję zobaczyć pochodzącego z Polski Ojca Świętego w październiku 1983 roku w Rzymie, podczas swej pierwszej podróży na zachód. Uczestniczył wówczas w uroczystej mszy świętej na Placu św. Piotra, podczas której papież kanonizował chorwackiego kapucyna Leopolda Mandića15.

Benedikt Dyrlich, który wiosną 2020 roku świętował w Dreźnie, swym nowym miejscu zamieszkania, siedemdziesiąte urodziny, należy dziś do najbardziej wpływowych serbołużyckich pisarzy i publicystów. Jego twórczość literacka wniosła trwałe impulsy do zaskakująco wielowymiarowej kultury Serbołużyczan, narodu którego liczebność oceniana jest obecnie na 50 tys. osób. Nazwisko Dyrlicha regularnie pojawia się w międzynarodowych antologiach poezji. Twórca ów niezmiennie podkreśla, iż nie jest w stanie wyobrazić sobie zachowania serbołużyckiej tożsamości etnicznej bez więzi z językiem. Dlatego niepokoi go postępująca asymilacja Serbołużyczan w ramach niemieckiego społeczeństwa, kultury i języka, która, jak się wydaje, przyspieszyła w latach 90. ubiegłego wieku po przełomie politycznym:

„Nie można nie dostrzec narastających zagrożeń. Jednym z nich jest postępująca asymilacja mieszkańców Łużyc powodująca, iż coraz mniej ludzi zna język serbołużycki.”16

Dlatego też bliski związek duchowy i emocjonalny z innymi narodami słowiańskimi, zwłaszcza z Polakami, Czechami i Słowakami, Benedikt Dyrlich postrzega jako sposób na wzmocnienie tożsamości własnego narodu. A dwa światy językowe, w których porusza się on ze względu na swoje łużyckie pochodzenie, podwajają niejako literacki potencjał tego człowieka pióra.

Z języka niemieckiego przełożył Dawid Smolorz

Przypisy

1.  Więcej na temat biografii i wczesnej twórczości poety w obszernym komentarzu do niemieckojęzycznego wyboru jego dzieł opublikowanym przez macierzyste wydawnictwo autora: B. Dyrlich, Fliegender Herbst. Gedichte und kurze Prosa. Herausgabe und Nachwort Dietrich Scholze, Bautzen/ Budyšin 1994, s. 205-214.

2. B. Dyrlich,  Leben  im  Zwiespalt  2.  Aus  Tagebüchern,  Briefen  und  Beiträgen 1990‒2018, Bautzen/Budyšin 2019, s. 276.

3. G. B. Szewczyk, Łużyce w poetyckich światach Benedikta Dyrlicha, [w:] Polsko-łużyckie zbliżenia.. Język – literatura – kultura, red.  G. Szewczyk, M. Blidy,  Katowice 2019, s. 132.

4. G. B. Szewczyk, Wywiad z pisarzem łużyckim Benediktem Dyrlichem, [w:] Serbołużyczanie wobec tradycji i wyzwań współczesności. Język – literatura – kultura, red. G. B. Szewczyk, Katowice 2012, s. 232.

5. B. Dyrlich,  Leben  im  Zwiespalt  1.   Aus  Tagebüchern,  Briefen  und  Beiträgen 1964‒1989, Bautzen/Budyšin 2018, s. 41;  Por. na temat tego samego zjawisk

6. B. Dyrlich, Leben  im  Zwiespalt  1….., s. 122.

7. Ibidem, s. 104.

8. Ibidem, s. 112.

9. Ibidem, 114.

10. Ibidem, s. 120.

11. H. Barań, Cień brzasku, Wrocław 2009, 190 s. W tłumaczeniu na język górnołużycki  Alfreda Měškanka powieść ukazała się jako 169 pozycja serii kapsna kniha wydawnictwa Domowina: Sćin běłeho ranja,  Bautzen/Budyšin 2011, 266 s.

12. B. Dyrlich, Leben im Zwiespalt 2….., s. 173.

13. Ibidem, s. 147.

14. Ibidem, s. 156.

Bibliografia:

Barań Halina, Cień brzasku, Wrocław 2009.
Barań Halina, Sćin běłeho ranja,  Bautzen/Budyšin 201.1
Dyrlich Benedikt, Fliegender Herbst. Gedichte und kurze Prosa. Herausgabe und Nachwort Dietrich Scholze, Bautzen/ Budyšin 1994.
Dyrlich Benedikt, Swjatoprajenje w Romje 16 oktobra 1983, [w:] Jan Pawoł II a Serbja, Bautzen/ Budyšin 2005, s. 76-78.
Dyrlich Benedikt,  Leben  im  Zwiespalt  1.   Aus  Tagebüchern,  Briefen  und  Beiträgen 1964‒1989, Bautzen/Budyšin 2018.
Dyrlich Benedikt,  Leben  im  Zwiespalt  2.  Aus  Tagebüchern,  Briefen  und  Beiträgen 1990‒2018, Bautzen/Budyšin 2019.
Kłos Zdzisław, Recenzja: Benedikt Dyrlich, Doma we wućekach. 1. Ze zapiskow, listow a
pojednanjow. 1964–1989. Budyšin: Domowina, 2018, 318 s., “Zeszyty Łużyckie” 2019, t. 53, s. 191-196.
Szewczyk Grażyna Barbara, Wywiad z pisarzem łużyckim Benediktem Dyrlichem, [w:] G.
Szewczyk (red.), Serbołużyczanie wobec tradycji i wyzwań współczesności. Język –  literatura – kultura, Katowice 2012, s. 231-233.
Szewczyk Grażyna Barbara, Łużyce w poetyckich światach Benedikta Dyrlicha, [w:] G.    
Szewczyk, M. Blidy (red.), Polsko-łużyckie zbliżenia. Język – literatura – kultura, Katowice 2019, s. 130-142.






1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος