W dniu 26 czerwca saksońskie ministerstwo kultury poinformowało za pośrednictwem faksu władze gminy Chrósćice o ostatecznym zamknięciu z dniem 31 lipca tamtejszej szkoły średniej. 

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyż przecież na skutek "ostfluchtu" oraz znacznego spadku przyrostu naturalnego (liczba mieszkańców byłego NRD zmniejszyła się z 17 mln mieszkańców w 1991 r. do około 15 mln obecnie), w całych Niemczech Wschodnich zamknięto już setki szkół. Tyle tylko, w tym wypadku chodzi o jedną z ostatnich w Niemczech słowiańskich wsi, gdzie nadal żywy jest język ostatnich Mohikanów Słowiańszczyzny Połabskiej - Serbołużyczan. Zaś w przypadku 100-tysięcznego narodu, zamknięcie na głucho jednej z czterech (!) szkół średnich, (będących odpowiednikami naszego gimnazjum), gdzie niewielka część przedmiotów wykładana jest w języku mniejszości, jest równoznaczne z szybkim zgermanizowaniem tej populacji. 

Nic więc dziwnego, że Jan Nuk, przewodniczący Związku Serbów Łużyckich Domowina, w jednym z wywiadów określił tę decyzję mianem tragedii narodowej. Z kolei poseł na krajowy sejm Saksonii, Serbołużyczanin Heiko Kozel, porównał postępowanie władz do praktyk reżimu narodowosocjalistycznego. 

Tak ostre stwierdzenie mogło niektórych oburzyć, jednak po prawdzie, spodziewany skutek tego posunięcia takie porównanie w dużym stopniu upoważnia. W 1937 r. hitlerowcy całkowicie zglajszlachtowali wszelkie formy obecności języka łużyckiego w szkolnictwie. Tym samym całe pokolenie serbołużyckiej młodzieży zostało pozbawione możliwości uczenia się w rodzimym języku, efekty czego odczuwane są praktycznie do dziś. Obecnie zamknięcie szkoły średniej w jednej z niewielu już wiosek, w których na co dzień używany jest język łużycki, spowoduje, że wielu rodziców, dowożących do tej pory swoje dzieci do nieodległych Chrósćic, w chwili gdy ta szkoła zniknie, zapisze swe pociechy do pobliskich szkół niemieckich, nie chcąc narażać ich na zbyt już dalekie dojazdy i ponosić związanych z tym, niemałych przecież kosztów. Tym samym zasięg tego języka ulegnie dalszemu ograniczeniu. 

Brak szkoły może obniżyć status mowy łużyckiej także w samym "jądrze serbstwa", jak określane są Chrósćice. Zamykanie kolejnych szkół stawia również pod znakiem zapytania sens podejmowanych przez Serbołużyczan od kilku lat w ramach programu "Witaj" prób ochrony i rewitalizacji swej substancji językowej. 

Czyżby o to rządzącej w okręgu Kamjenc i całej Saksonii CDU chodziło ? Chyba tak, gdyż o niewiedzy czy też nieświadomości w tym wypadku mowy być nie może. Przecież już przeniesienie w 2001 r. 5 klasy chrósćiańskiej szkoły do sąsiednich Ralbic spowodowało falę protestów, której nie sposób było nie zauważyć. Drezdeńscy biurokraci otrzymali wówczas podpisaną przez około 100 tys. Serbołużyczan i ich przyjaciół petycję. W obronie serbołużyckich szkół w Saksonii wystąpiło także czeskie miasto Varnsdorf. Pod tzw. "Varnsdorfskou vyzvou" zebrano na całym świecie około 14 tys. podpisów ( w tym około 300 w Opolu). Serbołużyczanie posunęli się nawet do rzeczy w Niemczech niesłychanej - trwającego miesiąc strajku szkolnego! 

Pomimo, że Rada Europy wytknęła Niemcom, że swymi likwidatorskimi posunięciami w odniesieniu do sieci serbołużyckiego szkolnictwa łamią normy określone w zaakceptowanej przez rząd RFN Europejskiej Karcie Praw Mniejszości, protesty te, poza pustymi obietnicami, praktycznie nic nie dały. W dniu 10 lipca 2003 r. sejm krajowy Saksonii ostatecznie przypieczętował los szkoły "Jurij Chěžka" w Chrósćicach, odrzucając głosami posłów rządzącej w Saksonii CDU wniosek PDS w tej sprawie. Zabierając głos w trakcie towarzyszącej temu głosowaniu debacie nad kosztami utrzymania serbołużyckiego szkolnictwa, przedstawiciel SPD, dr Karl-Heinz Kunckel stwierdził, że: "oszczędzanie na tym polu jest śmieszne, nieprzyjemne i nieodpowiedzialne". Dodajmy, że chwili obecnej zagrożone są kolejne serbołużyckie szkoły w okręgach Kamjenc i Budziszyn. 

W sprawie szkoły w Chrósćicach przewodniczący Domowiny, Jan Nuk, zwrócił się o pomoc do papieża Jana Pawła II, który przed 30 laty, jeszcze jako biskup krakowski, odwiedził tę miejscowość i modlił się tam, u stóp wzniesionych przez Serbołużyczan i Polaków dwóch pomników, za poległych w 1945 r. na polach Łużyc żołnierzy 2. Armii Wojska Polskiego. List przewodniczącego Domowiny 1 lipca Pětr Brězan przekazał przebywającemu w Pančicach-Kukowie arcybiskupowi Giovanni Lajole. Fakt ten odnotowany został przez prasę polską, niemiecką i serbołużycką. List z żądaniem cofnięcia decyzji o likwidacji chrósćiańskiej szkoły przesłali saksońskiemu ministerstwu kultury członkowie gremium koordynującego czesko-serbołużycki projekt "Łužica a EU", w tym posłowie do czeskiego parlamentu, Robert Kopecký, Jaromir Kohliček oraz Oldřich Němc. 

Dogodną platformą protestu przeciwko decyzji władz drezdeńskich okazał się, odbywający się w dniach 10-13 lipca tego roku w Budziszynie, Njebjelčicach i Chrósćicach, V międzynarodowy festiwal folkloru "Łužica 2003", będący jedną z największych imprez tego typu w naszej części Europy. Tysiące jej uczestników z wielu krajów świata, na znak protestu przypięło do ubrań odznaki w serbołużyckich barwach narodowych, z aktualnym od czasów XIX-wiecznego serbołużyckiego odrodzenia narodowego hasłem: "bechmy, smy, budźemy!" (byliśmy, jesteśmy, będziemy!). Wieczorem 12 lipca, ze wszystkich estrad równocześnie, odczytano rezolucje protestacyjne, a w trakcie festiwalowych pochodów serbołużycka młodzież niosła transparenty m.in. o treści: "Kto nam odbiera szkoły, odbiera nam duszę". 

Domowina zapowiedziała z kolei, że poprze i sfinansuje wszystkie wniesione przez rodziców do sądów zaskarżenia decyzji saksońskiego ministerstwa kultury. 

Należy się jednak obawiać, że ani autorytet papieża, ani odwołania do berlińskich sądów wiele nie dadzą. Koniec końców zapewne okaże się, że władz w Dreźnie nie stać na utrzymywanie szkoły w Chrósćicach. Saksonia to przecież niezwykle ubogi kraj, a wyznacznikiem tej biedy jest chęć zorganizowania w Lipsku olimpiady. 

Serbołużyczanie nie mają macierzystego państwa, które mogłoby się za nimi ująć. Skoro państwo na terenie którego zamieszkują - Republika Federalna Niemiec - najwyraźniej do roli tej poczuwa się w coraz mniejszym stopniu, obowiązek skutecznego wsparcia ich walki o przetrwanie muszą podjąć ich etniczni bracia - Polacy, Czesi, Kaszubi i Ślązacy. 

Piotr Pałys
19-20.07.2003 REPORTAŻ, PUBLICYSTYKA

1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος