Inicjatorzy powołania Muzeum Łużyckiego w Zgorzelcu mówią o potrzebie tworzenia tożsamości regionalnej, o wspólnej historii oraz woli odbudowywania więzi - podczas gdy ich niemieccy adwersarze zarzucają im ożywianie "ideologii obszarów odzyskanych" i przestrzegają przed ześlizgiwaniem się "ku nacjonalistycznej dyskusji".

- To jest jakieś wielkie nieporozumienie - przekonuje Urszula Zubrzycka, historyk ze Zgorzelca. - Przypisuje się nam nieprawdziwe, obce intencje. Jednym z fundamentalnych zadań przyszłego Muzeum Łużyckiego ma być odbudowywanie więzi, łączących kiedyś dwie części Łużyc, które obecnie przedzielone są granicą państwową. Chcemy zbudować trwały pomost kulturowy między mieszkańcami Zgorzelca i Goerlitz, a nie podkreślać odrębność narodową. W oficjalnym wystąpieniu do burmistrza Zgorzelca napisaliśmy, że jednocząca się Europa będzie Ojczyzną Regionów, i że wśród nich z pewnością znajdą się Łużyce, obecnie sztucznie przedzielone granicami państwowymi. Tak pojmujemy misję budowy muzeum.

- Najbardziej bulwersujące jest jednak to, że nazywa się nas ludzmi dążącymi do nadużyć historycznych czy rozdrapywania ran - uzupełnia Piotr Zubrzycki, również historyk, a przy tym mąż Uli, także zaangażowany w przedsięwzięcie. - Owszem, w trakcie dyskusji w kinie Apollo w Goerlitz mówiliśmy o wielu aspektach historii, także o tym okresie, kiedy w Polsce używało się określenia "ziemie odzyskane". Ale to nie jest określenie, z którym identyfikuje się nasze pokolenie; a już na pewno nie my osobiście. My, na swoje własne potrzeby, ukuliśmy nawet określenie ziem wyzyskanych - dla określenia miejsca, w którym żyjemy.

Łużyckie od początku

Jednym z pomysłodawców utworzenia w Zgorzelcu Muzeum Łużyckiego był Stanisław Firszt, na co dzień dyrektor Muzeum Karkonoskiego w Jeleniej Górze. Idea bardzo szybko znalazła sprzymierzeńców. Realizacją ambitnego przedsięwzięcia zajęło się Polskie Stowarzyszenie Euroopera, wcześniej znane z takich projektów jak np. restauracja Domu Jakuba Boehme czy odbudowa słupa dystansowego Poczty Polsko - Saskiej.

Zadanie zostało dokładnie zdefiniowane we wrześniu 2001 roku. Od tamtej pory stowarzyszenie uzyskało oficjalne poparcie 26 podmiotów zajmujących się nauką bądź muzealnictwem, w tym wrocławskiego Muzeum Narodowego, Euroregionu Nysa, Instytutu Prahistorii UAM w Poznaniu, wrocławskiego oddziału Polskiej Akademii Nauk, Zwjazku Łużiskich Serbow - Domowina w Budziszynie, Towarzystwa Polsko - Serbołużyckiego w Warszawie i wielu innych. Bardzo przychylnie do pomysłu odniosły się też władze miasta Zgorzelec, które użyczyły stowarzyszeniu jednej z zabytkowych kamienic na Przedmieściu Nyskim z przeznaczeniem na umiejscowienie w niej muzeum. Oczywiście obiekt wymaga gruntownego remontu i adaptacji do specyficznych potrzeb, co będzie kolejnym etapem realizacji przedsięwzięcia. Utworzenie Muzeum Łużyckiego znajdzie się bowiem w przygotowywanym obecnie programie rewitalizacji nadnyskiej części Zgorzelca. 5 listopada 2003 roku odbyło się w Zgorzelcu spotkanie grupy inicjatywnej, zmierzającej do powołania muzeum. Zawiązano komitet organizacyjny, powstał też projekt listy osób, które tworzyć mają radę naukową przyszłej placówki oraz honorowy komitet założycielski. - Przewodniczyć radzie będzie prof. Hanna Kóčka - Krenz z Instytutu Prahistorii UAM w Poznaniu - informuje Ula Zubrzycka. - Warto zaznaczyć, że pani profesor jest córką profesora Wojciecha Kóčki, rodowitego Łużyczanina; niewykluczone, że do muzeum trafią pamiątki po nim. Poza tym do rady wchodzi też pan Gajewski, prezes Towarzystwa Polsko - Serbołużyckiego, dr hab. Sławomir Moździoch, dyr. Instytutu Archeologii i Etnologii PAN, oddz. we Wrocławiu, prof. Tomasz Jaworski, badacz historii Łużyc z Uniwersytetu Zielonogórskiego, prof. Jerzy Piekalski, dyr. Instytutu Archeologii Uniwersytetu Wrocławskiego oraz wielu innych.

- Tworzeniem muzeum zajmuje się więc Euroopera, a nie małżeństwo Zubrzyckich, jak napisał niemiecki dziennikarz - wyjaśnia Urszula. - Poza tym w niemieckich artykułach pojawiło się wiele innych nieścisłości, przypisano nam stwierdzenia, które nigdy nie padły z naszych ust. Natomiast sam fakt, że ideę utworzenia Muzeum Łużyckiego zestawiono z tak kontrowersyjnym projektem, jak Centrum przeciwko Wypędzeniom, jest po prostu oburzający.

Zmory przeszłości

Niemiecki dziennikarz Uwe Rada napisał w swoim tekście, że "planowane Muzeum Łużyckie staje się źródłem nowego sporu historycznego", nawiązując w tym samym zdaniu do projektu utworzenia Centrum przeciwko Wypędzeniom. Punktem wyjścia dla dziennikarskich rozważań było spotkanie w zgorzeleckim Salonie artystycznym, a następnie dyskusja podczas jednej ze śród goerlitzkich w Teatrze Apollo. Zubrzyccy zapoznali z pomysłem niemiecką publiczność, ta zaś wystąpiła z krytyką. Holger Haugk z Polskiego Instytutu w Lipsku przestrzegał, że określenie Muzeum Łużyckie może zostać nadużyte do antyniemieckiej retoryki wojennej, i że znacznie lepszą nazwą byłoby np. Muzeum Regionalne. H. Haugk oświadczył (cyt. za niemieckim dziennikarzem), że "jeszcze od żadnego Zgorzelczanina nie słyszał, że ten czuje się Łużyczaninem". Jak wynika z relacji zastrzeżenia do Muzeum Łużyckiego mają również inni. Wydaje się, że największe obawy związane są ze słowiańskim rodowodem Łużyczan. Bo skoro przywędrowali oni nad Nysę wiele stuleci temu, osiedlili się tu, pozostawili trwałe ślady swej bytności i przez wiele lat skutecznie chronili swe etniczne korzenie przez obcymi wpływami - to mogłoby oznaczać, że Polacy, którzy przyjechali tu po 1945, wracają na swoje, tzw. ziemie odzyskane.

Zubrzyccy, oboje świadomi przecież zależności i złożoności historycznych - choćby z racji wykształcenia - protestują przeciwko przypisywaniu im nacjonalistycznych tendencji czy chęci rozdrapywania historycznych ran. Bytność Łużyczan na terenach podzielonych obecnie między trzy państwa jest historycznym faktem. To oczywiste, że żaden mieszkaniec Zgorzelca nie czuje się Serbołużyczaninem. Ale w regionie wielu ludzi mieszka jeszcze w łużyckich domach i przechowuje na strychach stare pamiątki. W Zgorzelcu jest ulica Łużycka, obecny Dom Kultury był przed wojną Górnołużycką Halą Pamięci, istnieje restauracja "Łużyczanka", swego czasu dyskutowano nawet nad zmianą nazwy powiatu zgorzeleckiego na powiat łużycki. Ludzie jeżdżą do Osieka Łużyckiego, Nawojowa Łużyckiego, polskich granic broni Łużycki Oddział Straży Granicznej, a wędkarze moczą swoje kije w Nysie Łużyckiej (a nie śląskiej!).

- My chcemy mieć swój wkład w tworzenie tożsamości regionalnej, z pełnym szacunkiem dla pamięci historycznej Niemców, Polaków i każdego innego narodu - przekonują Zubrzyccy. - Ludzie, którzy tu przyjechali po 45 roku, mają prawo znać historię tej ziemi, żeby móc się identyfikować z miejscem, w którym żyją i mieszkają. To muzeum nie ma być przeciwko komukolwiek. Wręcz przeciwnie - ma być pomostem między Polakami, Czechami i Niemcami. Ma pomóc im wspólnie opowiadać historię ziemi, która została w sposób sztuczny podzielona.

Śląsko - łużycki przekładaniec

naczące jest to, że głosy krytyczne nie pochodzą od niemieckich muzealników. Zrozumienie dla idei Muzeum Łużyckiego wyrazili zarówno Jasper von Richthofen, kierownik Kulturhistorisches Museum w Goerlitz, jak również Tobias Weger z goerlitzkiego Muzeum Śląskiego. Podczas dyskusji do głosu doszli laicy, z głęboko zakorzenionymi lękami, dawnymi urazami, zapewne też wyobrażeniami, które niekoniecznie muszą mieć pokrycie w rzeczywistości. Nie sposób też pominąć w tym miejscu roli Muzeum Śląskiego w Goerlitz. Polacy krytykowali takie nazewnictwo, bowiem muzeum dokumentuje historię tylko od 1815 roku, tj. od momentu, gdy Goerlitz (jako część Górnych Łużyc) znalazło się w prowincji śląskiej i zostało włączone do Prus. W Goerlitz mieszka obecnie wielu Ślązaków, którzy przywieźli ze sobą swoją spuściznę - ale czy to czyni miasto bardziej śląskim, niż łużyckim? Wystarczy wsiąść w wagon kolejowy w Goerlitz i pojechać na przejażdżkę w kierunku Drezna. Wszystkie mijane miejscowości mają podwójne nazewnictwo: niemieckie i łużyckie. Mimo to przechodzących granicę wita w Goerlitz wielka tablica z napisem informującym, że oto znaleźli się oni w największym dolnośląskim mieście. Muzeum Śląskie w Goerlitz - pisze niemiecki dziennikarz - wciąż jeszcze jest dla wielu Polaków czymś prowokacyjnym. Okazało się, że nieistniejące jeszcze Muzeum Łużyckie może być podobnym problemem dla wielu Niemców. - No tak, skoro dla niektórych Niemców Goerlitz to Śląsk, to Zgorzelec nie może być Łużycami - próbuje poukładać sobie wszystko pewien zgorzelczanin. Nie jest to jednak wcale łatwe.

Przypomnijmy:

Łużyce zostały zasiedlone przez plemiona słowiańskie na przełomie VI i VII wieku. Serbołużyckiej spuścizny najprościej szukać w nazwach miejscowości, rzek, potoków, miejscach kultu religijnego. Gdzieniegdzie pozostały jeszcze resztki charakterystycznego budownictwa przysłupowego, zaś w historii zapisał się na trwałe Związek Sześciu Miast Łużyckich. Do ostatecznej germanizacji Serbów najmocniej przyczyniły się postępująca chrystianizacja oraz niemiecka kolonizacja. Swój pierwotny, słowiański charakter najdłużej zachowały wsie nad Nysą Łużycką (Prędocice, Sobolice, Sanice, Lipna). Proces germanizacji zakończył się na przełomie XVII i XVIII wieku ale resztki autochtonicznej ludności słowiańskiej przetrwały do 1945 roku. Górne Łużyce to obszar między Kwisą a Połcznicą (niem. Pulsnitz); większość Dolnych Łużyc leży w Brandenburgii. Po roku 1945 1/5 część Górnych Łużyc (obszar między Nysą Łużycką a Kwisą) znalazła się w granicach państwa polskiego. (Za "Dziejami Puszczy Zgorzelecko - Osiecznickiej Waldemara Beny).

Lokalizacja Muzeum Śląskiego w Goerlitz (utw. w 1995 roku) wciąż jeszcze budzi zdziwienie wielu Polaków. Tymczasem na przestrzeni lat 1945/46 ponad trzy miliony niemieckich Ślązaków zmuszonych zostało do opuszczenia swoich domów. Ci, którzy znaleźli się w zachodnich strefach okupacyjnych, mogli kultywować pamięć o utraconej ojczyźnie, tworzyć związki, itd. Natomiast w NRD Śląsk był tematem zakazanym. Dopiero po zjednoczeniu możliwe było utworzenie muzeum na terenach niemieckiego Śląska. A dlaczego Goerlitz i pozostała część Saksonii (Bad Muskau, Ruhland, Reichenbach, Hoyerswerda, Weissasser, Niesky) określane są tym mianem? Uzasadniają to postanowienia Kongresu Wiedeńskiego z 1815 roku, kiedy to od Saksonii oderwano część Łużyc Górnych i przyłączono ją do pruskiego Śląska. W ten sposób Niemcy uznają, że przynajmniej część Śląska (ich ojczyzny) jest nadal niemiecka; ale pretensje do tego samego kawałka ziemi mogą mieć zarówno Łużyczanie, Czesi, jak również Saksończycy. (Za "Skarbcem Ducha Gór", Nr 4/2001, Muzeum Śląskie w Goerlitz).

Katarzyna Matla

Nowiny Jeleniogórskie - Tygodnik Dolnośląski
Nr. 2/2004 13 stycznia.
1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος