Pod koniec maja Berlin po raz pierwszy w swej historii był świadkiem manifestacji Serbołużyczan, domagających się spełniania przez rząd federalny oraz rządy krajowe ich konstytucyjnych zobowiązań wobec mniejszości. Okazuje się bowiem, że największa potęga gospodarcza Europy nie może się zdobyć na sfinansowanie działalności kulturalnej swej najliczniejszej mniejszości narodowej środkami, jakich wymaga utrzymanie jednego teatru w Berlinie.

Manifestacja Serbołużyczan wywołała konsternację. Okazało się bowiem, że Serbołużyczanie, zamiast wykazać się dostatecznym rozsądkiem, by wymrzeć bez sprzeciwu, wciąż żyją, a nawet ośmielają się upominać o swoje prawa. Co gorsza, zajmują uwagę publiczności w czasie przygotowań do piłkarskich mistrzostw Europy. W dodatku mają czelność pouczać Niemców, na czym polega praworządność i funkcjonowanie państwa prawa. 

Postawa Serbołużyczan musi budzić najwyższe zdumienie. Rząd federalny ma bowiem na głowie ważniejsze sprawy niż zajmowanie się mniejszościami, musi bowiem dofinansowywać nie tylko słuszną ideologicznie organizację niemiecką, jaką jest Związek Wypędzonych, ale także rolników francuskich w ramach Wspólnej Polityki Rolnej UE, pozostałe zaś fundusze topić w rurze na dnie Bałtyku. 

Rząd krajowy Brandenburgii też ma ważniejsze zmartwienia. Z jednej bowiem strony niewdzięczni Polacy przyjęli bez entuzjazmu wielkoduszny plan Stolpego, przewidujący podporządkowanie polnische Wirtschaft na ziemiach wyzyskanych sprawdzonej w okresie sozialistische Entwicklung niemieckiej sprawności organizacyjnej, z drugiej zaś strony rządowi w Poczdamie ciągle wisi nad głową niebezpieczeństwo przyłączenia się do konserwatywnej Brandenburgii dekadenckiego Berlina. 

Rząd krajowy Saksonii pozostaje natomiast w stanie permanentnego samozachwytu swą tradycyjnie ludzką postawą wobec Górnych Łużyczan, nie zauważa więc już samych Serbołużyczan i ich potrzeb. Poza tym demokracja ma swoje prawa; skoro więc demokracja wybrała do Landtagu prawicowych ekstremistów, to trudno zajmować się mniejszościami. Nie można przecież mieć wszystkiego.

Zgodnie z prawami człowieka i obywatela, w Wolnym Państwie Saksonii nie ma przepisów wymagających od nauczycieli szkół mniejszościowych biegłej znajomości języka nauczania. W rezultacie w Budyskim gimnaziju hišće jenož třećina abo mjenje serbuje na přestawkach.

W tej sytuacji Serbołużyczanie tradycyjnie spoglądają z nadzieją w stronę Polski, Polakom są oni jednak obojętni, a dla neo-Lubuszan stanowią dodatkowy kłopot. Po pierwsze dlatego, że zauważenie istnienia Łużyc delegitymizowałoby neolubuskość. Okazałoby się wtedy bowiem, że Lubuszanie mieszkają w Lubuszu, nie zaś w Lubsku i Żarach. To zaś - po drugie - oznaczałoby brak poprawności politycznej w dobrosąsiedzkich stosunkach polsko-niemieckich, wymagając nienazywania w prasie polskiej miast łużyckich po niemiecku. Po trzecie wreszcie, podważałoby to atrakcyjny dla zielonogórskich elit mit modernizacji przez germanizację, według którego Warszawa to obca cywilizacja, która nie lubi Lubuszan, Berlin zaś jest lubuskim oknem na świat.

W warunkach położenia mniejszościowego około tysiąca Serbołużyczan rocznie porzuca swą kulturę narodową, asymilując się do kultury niemieckiej. Jeśli tendencja ta się utrzyma, to w 2060 roku będzie już po herbacie i wśród serdecznych przyjaciół oraz stosunków dobrosąsiedzkich psy zająca zjedzą. A w Instytucie Politologii UZ będzie się bez przeszkód publikować androny o tzw. niemieckich wypędzonych.

W tymże jednak Berlinie, w którym ośmielili się demonstrować Serbołużyczanie, studenci uniwersytetu obrzucili nieco wcześniej Erikę Steinbach foliami plastikowymi z wodą, uniemożliwiając jej wygłoszenie tezy, że wypędzonymi są ci, którzy - w ramach stosunków dobrosąsiedzkich - wypędzili właścicieli i mieszkańców domów w Gdyni i okolicach. Potwierdza to moje wcześniejsze podejrzenia, że procesy metropolizacyjne poznaje się po natężeniu zdrowego rozsądku na uniwersytetach. I dlatego właśnie Berlin, w przeciwieństwie do Zielonej Góry, jest metropolią.

prof. Zbigniew Rykiel

1999-2024 © Stowarzyszenie Polsko-Serbołużyckie PROLUSATIA
ontwerp en implementering: α CMa Σείριος